Z drugiej strony, jeżeli klienta polubił i docenił, nie szczędził wysiłku, aby wyszukać dla niego odpowiedni dom. A jeśli do tego klientami byli Polacy, to wysiłki Bułhaka aby ich zadowolić jeszcze się potęgowały. Kiedy Elżbieta i Włodzimierz Czetwertyńscy[4] zaczęli szukać miejsca na swoją wymarzoną drugą Kopinę[5], pensjonat, który chcieli otworzyć na Wyspie Vancouver, Bułhak dlugo szukał działki, która w jego pojęciu najlepiej by się dla nich nadawała. Gdy wreszcie ją znalazł, oboje Czetwertyńscy z punktu się w niej zakochali, podziwiając jej piękno i doskonałe położenie nad wschodnim wybrzeżem wyspy. Przyjaciołom wynajdywał piękne stare domy, podkreślał ich zalety i zwracał uwagę na wady, i doradzał jak negocjować cenę. Nie umiał kłamać i schlebiać klientom, do których nie czuł sympatii. Nierzadko takim klientom wprost odmawiał sprzedaży działki lub domu. Wprawdzie takie postępowanie utrzymywało opinię firmy na bardzo wysokim poziomie, ale nie przysparzało jej pieniędzy i szerokiej klienteli, a Bułhakowi nie przynosiło dochodów wy-starczających na pokrycie codziennych potrzeb.
Jerzy Bułhak rozwiązał ten problem na swój własny oryginalny sposób. Był przecież w Polsce myśliwym i rybakiem, więc postanowił uzupełniać swoją spiżarnię w Vancouverze jeżdżąc z żoną na wyprawy myśliwskie - dzięki temu dom państwa Bułhaków był znany ze swoich przysmaków wśród polskich imigrantów. Te wyprawy łowieckie przyniosły mu w rezultacie także i inne zyski. Przede wszystkim doskonale poznał lasy i góry połud-niowej Brytyjskiej Kolumbii, ich mikroklimaty i glebę, a jego oko agenta nieruchomości podsuwało mu rozwiązania urbani-styczne zachowujące naturalne piękno okolic.
Zakochany w przyrodzie prowincji, bardzo szybko stał się jej obrońcą wobec napierającej brzydoty urbanizacyjnej chaotycznie rozrastającego się Vancouveru. Zaczął więc pisać artykuły do gazet vancou-verskich. Najpierw były to artykuły na tematy myśliwskie, ale stopniowo przeradzały się w opracowania o charakterze ekolo-gicznym, broniące piękna przyrody otaczającej Vancouver. Mieszkańcy Vancouveru zdumiewali się tymi opisami, pytali kto zacz jest ich autorem, ale na tym zainteresowanie Kanadyj-czyków Bułhakiem się kończyło. Wreszcie w 1958 roku napisał i opublikował niewielki Almanach of B.C., wypełniony informa-cjami o przyrodzie, mikroklimatach i zwierzętach południowej Brytyjskiej Kolumbii. Podkreślał wartości turystyczne dolin i gór w okolicach Vancouveru i wpływ rozwoju miasta na jego zaplecze. Broszurka była pełna informacji przydatnych agentom sprzedaży nieruchomości i prędko stała się ich kompendium, a vancouverczycy otrzymali pierwszą lekcję ekologii, o której do tego czasu w ogóle nie słyszeli.
Jerzy Bułhak, zdając sobie sprawę z niezadowolenia swoich pracodawców w firmie, próbował znaleźć sobie inny zawód i nawet z tej racji podjął studia na Uniwersytecie Brytyjskiej Kolumbii, uzyskując stopień BAS (Bachelor of Agricultural Science). Nie na wiele mu się to jednak przydało aż do chwili, kiedy opublikował Almanach of B.C., który wywołał zdumienie wśród Kanadyjczyków. Ten polski uciekinier stał się uznanym autorytetem w sprawach kanadyjskiej ochrony przyrody. Książeczka przyciągnęła uwagę Roda Haig-Browna, przyrodnika w departamencie rządu prowincjonalnego, oraz dr Normana MacKenzie, rektora University of British Columbia. Ułatwiło to Bułhakowi nawiązanie przyjacielskich stosunków z pracow-nikami rządu prowincjonalnego, dzięki czemu jeszcze w tym samym roku 1958 zostal mianowany kierownikiem Departa-mentu Ośrodków Wypoczynkowych w rządzie prowincjo-nalnym Brytyjskiej Kolumbii z siedzibą w Vancouverze. A więc po osiemnastu latach borykania się z otaczającą go obojętnością przebił się nareszcie do środowiska anglosaskiego i zyskał w nim szacunek wywołany nowością pracy nad ochroną przyrody.
Vancouverczyków zaskoczył swoją oryginalnością i uporem, z jakim starał się bronić przyrodę przed naporem bezmyślnej zabudowy podmiejskich terenów. Fakt, że uciekinier z Polski pouczał publicznie lokalnych mieszkańców, jak należy chronić piękno ich prowincji, był takim zaskoczeniem, że w końcu przełamał ich obojętność. Tak się jednak złożyło, że uznanie zarówno prasy jak i urzędników prowincjonalnych oraz propo-zycja objęcia stanowiska w rządzie prowincjonalnym nadeszły dopiero pod koniec życia Jerzego Bułhaka - schorowany, zmarł zaledwie w trzy lata po otrzymaniu tej pracy. Na życzenie męża, Wanda Bułhak jego prochy wrzuciła do ulubionej przez niego malowniczej rzeki Capilano.
[1] Polacy w Brytyjskiej Kolumbii. Zbiór szkiców i materiałów, Towa-rzystwo „Watra”, Vancouver 1988, s. 207.
[2] Polacy w Brytyjskiej Kolumbii, op. cit., s. 212.
[3] To znaczy, że płaca stanowiła procent od przeprowadzonej transakcji.
[4] Zob. Diaspora, Część 2, Rozdział 3, Polacy w Brytyjskiej Kolumbii.
[5] Majątek, w którym Czetwertyńscy mieszkali w przedwojennej Polsce.