Luanda w nocy patrząc z samolotu wygląda jak giga cmentarz pierwszego listopada w nocy z powodu świecących się zarówek przy każdym bieda domku, których jest setki tysięcy. Czasem całe rejony miasta pogrążone są w ciemności, bo taka jest polityka energetyczna rządu. Sytuacja jednak się poprawia i niebawem osiągnięty zostanie poziom Urzędu Miasta Kielce. Lotnisko jest w centrum miasta, a nowowybudowane czeka na otwarcie po południowej stronie miasta. 

Luanda to miasto niezwykle ciekawe i dostarczające wielu wrażeń, zwłaszcza jeśli bez towarzystwa przyjaciół zejdziemy z głównego szlaku.  Atak do zobaczenia jest żelazny domek inżyniera Eiffela, rakieta, okolice parlamentu (zakaz fotografowania!), promenada, na której można nauczyć się lokalnych tańców, pofikać w Caponierę, wcisnąć się na koncert gwiazdy pląsów i dąsów, zajść di jednej z wielu wspaniałych restauracji.
Tendencyjny przekrój zdjęć Luandy, bo akurat takie zdjęcia zrobiłem. Luanda jest i brzydka i piękna, zadbana i zaniedbana, smętna i kolorowa, sympatyczna i odrażająca. Każda dzielnica jest inna, chyba, że slamsowa, wówczas nie ma znaczenia jak się nazywa. Jedna dzielnica wielka jest jak pół Warszawy, a turysta najlepiej się czuć będzie w centrum, na Talatonie i Kilambie. 
To nie jest tak, że ulice są dziurawe. Po prostu pada i zmywa. Trzeba się przyzwyczaić 
Forteca. Tu nad miastem powiewa dumnie piękna angolańska flaga. Jest muzeum walk wyzwoleńczych i ciekawe eksponaty.


Sed pede ullamcorper amet ullamcorper primis, nam pretium suspendisse neque, a phasellus sit pulvinar vel integer.